gdzie go nawet końskiemi kopytami tak stratowano, że się stał do łachmana podobnym.
Brzostowski, choć cały krwią oblany, z miejsca się nie dał ściągnąć, aby nie stracić proporca, bo potem na pobojowisku odszukać-by go było niepodobna. Padł więc dobrowolnie, a w tem i krwi utraciwszy wiele, przytomność stracił, że go zaś nie stratowano i nie zgnieciono, osobliwszy wtem cud był.
Już tedy i jego i chorągwi stratę opłakiwauo okrutnie, gdy na pobojowisko z Tatarów oswobodzone pobiegły ciury, jak to ich obyczaj trupa odzierać.
Tu sługa Brzostowskiego pana swojego, nie po twarzy, ani ze statury, ale po ostrogach osobliwych poznał, i litując mu się, że jeszcze w nim ducha trochę zostało, wziął go na nosze z innymi do namiotu.
A ściągając go z ziemi, o chorągwi nie myśleli, bo ją za straconą miano. Przyniesiono tak chorążego do namiotu i na łożu rozciągnięto, a król Baura mu przysłał, azali życia uratować nie potrafi. Gdy go ze zbroi, porozcinawszy rzemień, z kaftana i odzieży oswobodzono, okazało się, że w rękach zgrabiałych coś cisnął, a była to chorągiew owa stracona, którą on nieprzytomny na ziemi, snadź poczuwszy, jakimś cudem przygarnął pod siebie i już jej nie puścił.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.