Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.

brali na to miejsce właśnie najnieprzystępniejsze, pomiędzy Pleśniawą i rzeczułką a Styrem tak, że one ich z dwu stron broniły, a z przeciwnej strony mosty na prędce na Pleśni pobudowali dla swobodnego zapasów dostarczania.
Dziedziała zaś od wczorajszego wieczora tak swoich ludzi zażywał dobrze, przez całą noc im odetchnąć nie dając, że o dniu wały wysokie bardzo gotowe były.
Dzień ten cały zszedł na naradach, a więcej na wysyłkach przeciwko okopanym, których król koniecznie zdobywać kazał. Za czem Przyjemski choć po rozgrzężonem błocie i niewygodnych spadzistościach działa prowadzić musiał.
Kozackiemu też fortelowi z początku się dziwowano, jak dzień bowiem w okopach ogromna wrzawa wesoła słyszeć się dała, rzekłby kto gody chłopskie, skrzypki, liry, surmy, szaławaje, śpiewy, bicia w bębenki, pokrzykiwania, jakby im tam najszczęśliwszego się coś zdarzyło, z czego się tak niepomiernie cieszyli.
Ci, co chytrości kozaczej nie znali, nieledwie się strwożyli, sądząc, że albo im znaczne posiłki nadeszły lub się czegoś pomyślnego spodziewają. Dopiero stary ów wódz Jeremi, co na kozackich wojnach zęby zjadł, wytłómaczył to, że naumyślnie się radowali, aby nie okazać, jak im tam ciasno było i trwożno.