Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

u księcia Dominika Zasławskiego. I tu o Jeremim ktoś wspomniał, jakoby słyszał, że gotowym był ścigać Kozaków sam, byle mu połowę wojska swego król oddał pod kommendę.
— Połowę wojska! — zawołał gospodarz — to nic, ale z tą połową, on królowi całą sławę, całą zasługę wiktoryi odniesionej odbierze. Kto miłuje króla i sprawiedliwość, na to pozwolić nie może.
Mało jeszcze sławy ma Wiśniowiecki, choć na nią więcej szczęściem niż rozumem zasłużył. Chce mu się jednemu być — u szczytu stanąć, wszystkich zaćmić!
Poczęto potakiwać.
— Królowi-by się sroga krzywda stała — wołano.
Książę Dominik obstawał gorąco za królem.
— Tego tylko potrzeba, aby on kommendę wziął, a na osłabionych poszedł! — wołał. — Król pozostanie ze słabym oddziałem i nic począć nie będzie mógł — a on pewnie zwycięży, bo Kozactwo ucieka. Na to nie można pozwolić.
— Jest Potocki i Kalinowski — dodał pułkownik Oblęski, oni też coś warci — niechże im się co dostanie; wycierpieli w niewoli dosyć, a Jeremi wszędzie miał szczęście.
Nadeszła noc. Przed obrazem Najświętszej Panny Chełmskiej klęczał król i modlił się dłu-