Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/229

Ta strona została uwierzytelniona.

Francuzowi rzucał koronę. Strzęboszowstwu też wędrówka do Francyi nie smakowała, ale król nie mógł się obejść bez Dyzmy, nie miałby był z kim baraszkować. Znikli tak z horyzontu i co się później stało z nimi — nikt nie wiedział, a mało się o to troszczył.
Smutną mową proroczą przy złożeniu cierniowej korony, skończyła się epoka straszna, o której powiedzieć można, że na niej, jak na ciele szarańczy stało wypisane, tajemniczemi głoskami, znamię — gniewu Bożego.


Koniec.