Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 01.pdf/024

Ta strona została uwierzytelniona.

gród z kawałkiem łąki na dożywocie, pod samym dworskim spacerowym sadem. Miała do tego przyjść i pensyjka, cóż? gdy nagle zasłabła, a wiele było na głowie do roboty, bo się czuła niebezpieczną, nie stało czasu na rozporządzenie dla nieboraka, który życie sterawszy na służbie, został na chudym dworku bez kawałka chleba. Miliony gdzieś wsiąkły, niewiadomo gdzie. — Westchnął.
— Ludzie, zwyczajnie ludzie — począł znowu mówić po chwili — skomponowali sobie, że te miliony u starego sługi gdzieś leżą. Ale jakże to może być, żeby on z głodu marł, siedząc na nich? Gdzieżby je skrył?!
— Ja też coś o tem słyszałem, że go posądzają — rzekł hrabia — ale niepodobieństwem jest, żeby podkomorzyna tak znaczny majątek prostemu i biednemu człowiekowi do wiernych rąk oddała!
— Pewnie, że to nie może być, bo onby i rady sobie z tem nie dał — rzekł Wicuś, — ale na punkcie uczciwości (powtórzył) — jemu i miliony zaufać było można.
— Cóż Manczyńscy? — ciszej szepnął hrabia, coraz większe okazując zajęcie się tą sprawą. — Oniby przecie powinni dochodzić spadku... Lubią, słyszę, żyć, a majątek choć znaczny, mocno pono nadszastany! Mają trochę długów...
— Pan mówi. trochę długów — podchwycił karczmarz, machając ręką. — Po uszy w nich siedzą! po uszy. Jak nieboszczyk pan Aureli, tak i wnuk pan Onufry lubi żyć galancko, człek honorowy, pańsko u nich wszystko! Co za dziw, żona z takiego domu! Edukacya taka obojga, że tylko po francuzku a po francuzku. To, proszę pana, i w kuchni i w piwnicy po francuzku.... a to dużo kosztuje.... ho! ho!
Manczyńskim obojgu te schowane miliony babunine, na które rachowali, spać nie dawały i nie dają. Zaraz po