Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 01.pdf/143

Ta strona została uwierzytelniona.

Co do słowa tak się chłopiec tłumaczył, dodając że o odpowiedź i prosił i nalegał i kłaniał się i uparcie na nią czekał, ale panna mu po kilka razy powtórzyła:
— Że bo taki innej odpowiedzi nie będzie, choćby i rok siedział.
Zbyty niczem hrabia jeszcze się mocniej uparł dotrzeć do panny i nie dać się tak odprawić.
Rzecz szczególna, nigdy mu się to w życiu nie trafiło ażeby ktoś go tak zajmował, tak go nęcił i poociągał jak ta — artystka. Próżno sobie tłumaczył że to było dziecinnem, że ona tego nie była warta, że w świecie arystokratycznym mógł znaleść coś daleko ponętniejszego (nawet z muzyką!) — fantazya trzepała skrzydełkami i nie dawała się precz odpędzić.



Nim pani Idalia na swój obiad zaprosiła do Żabiego, państwo du Royer przysłali z zaproszeniem do Borku... perfumowanym liścikiem odpowiedziała na to pani Manczyńska że właśnie myśl miała tęż samą, i że zamawia sobie jej urzeczywistnienie.
Na oznaczony dzień pani Idalia, chcąc być zachwycająco piękną, długą konferencyę miała ze swą faworytą nad wyborem sukni, ubrania i stroju na głowie. Trzeba było bowiem pogodzić wymagania godziny obiadowej, wizyty wiejskiej, być ubraną do twarzy, bez zbytniej pretensyi, oryginalnie i pozować na bóstwo. Piękna pani chciała ukarać zuchwałego człowieka, który jej hołdu śmiał odmówić. Basia znająca doskonale naturę, kaprysy, myśli tajemne swej anielskiej pani, odgadła łatwo że tam być musiał jakiś kuzyn lub młodzieniec.