Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 02.pdf/006

Ta strona została uwierzytelniona.



Pani podkomorzyna, o której już z różnych ust słyszeliśmy, należała do tych niewiast przeszłości, obdarzonych energią wielką, które myśl jąkaś wziąwszy do serca umiały ją, na nic nie zważając, doprowadzić do skutku. Stracił nieboszczyk jej mąż majątek, marnował syn, wnuk prędko zaczął iść w ich ślady, biedna kobieta opanowana ideą, że obowiązkiem jej było mienie rodziny ocalić i zapewnić na przyszłość, cała się temu poświęciła.
Nie przesadzano wcale malując ją aż do monomanii skąpą. Żyła w rodzaju gorączki lat kilkadziesiąt, gromadząc grosz chciwie, łapczywie, bez względu na śmiechy i potwarze jakie na nią rzucano. Nie uczyniła krzywdy nikomu, ale mając serce dobre, niewiele robiła dobrego, bo ciągle los rodziny stał jej przed oczyma.
— Zwalają się i poginą! gdzieś u żyda pod ławą Manczyńskich szukać przyjdzie!
Majątki własne i te które miała przed dożywociem, służyły jej za warsztat do robienia fortuny.
W ciągu lat kilkudziesięciu nabywszy doświadczenia, wprawy, umiejętności, dobrawszy sobie ludzi, wiadomo było że podkomorzyna kapitały zebrała bardzo znaczne, właściwie obliczyć ich dokładnie nikt nie umiał, przesadzano może w rachubach, lecz nie było tajemnicą dla nikogo że