Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 02.pdf/010

Ta strona została uwierzytelniona.

stwo Manczyńscy, wpadłszy na tę myśl, że kapitały gdzieś zatajone, w swoim czasie wypłyną i wyjdą na jaw, pocieszali się nadzieją już tylko, nader krótko.
Podkomorzyna miała rodzonego brata, pana starościca Szumińskiego, tak skąpego juk ona. Ten pokrzywdził ją w wyposażeniu, pogniewali się więc z sobą i nie widywali; siostra wytoczyła mu proces, który przegrała. Przez bardzo długie lata stosunki były zerwane. Starościc, stary kawaler, nieżonaty, w dodatku do skąpstwa, miał pychę, żył na Białej Rusi, pieniądze zbierał i niekiedy zabawnie lubił występować. Śmiano się z niego. Młodszy znacznie od podkomorzynej, pan starościc żył dotąd jeszcze, lecz jak ona, familii Manczyńskich znać nie chciał. Pod koniec życia siostra pisywała do niego, on do niej, korespondencya była ożywiona dosyć. Szumiński wezwany podobno, czy dobrowolnie, wybrał się odwiedzić podkomorzynę, przyjechał do niej, zobaczywszy sposób jej życia, poróżniwszy się na nowo, prędko powrócił na Białą Ruś.
Gdy mu oznajmiono o jej śmierci, na pogrzeb, składając się słabością, nie chciał przybyć wcale.
W toku poszukiwań majątku po babce, p. Onufry, choć się tam niewiele spodziewał dowiedzieć, wybrał się do tego dziadunia na Białą Ruś.
Jak został przez niego przyjęty, nie opowiadał nigdy, zżymał się gdy o nim wspominano, i dosyć prędko nazad powrócił. Zdaje się, że chciał u niego zasięgnąć jakichś wiadomości o kapitałach, z których siostra mu tajemnicy nie robiła, lecz starościc go zbył zimno, składając się tem, że nic nie wie.
Kilka razy pisał do niego p. Onufry, starając jakie takie stosunki zachować i spodziewając kiedyś po nim dzie-