Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 02.pdf/038

Ta strona została uwierzytelniona.

sławił cię i wychwalał we dworze. Miał tę odwagę! Widzisz!
— W istocie to dosyć — dziwne.
— Pani Idalia zaciekawiona, przemagając wstręt jaki ma do Hołoty, prosiła go listem — aby pośredniczył do zrobienia znajomości.
— Jej! ze mną! — krzyknęła podbiegając ku niemu Lucia. Słuchaj! to żart niesmaczny!
— Najświętsza prawda! Na moje oczy list pachnący piżmem czytałem.
Wyprostowawszy się dumnie, z podniesioną głową, kilka kroków odeszła siostra od niego, ręce skrzyżowała na piersiach.
— To jakiś podstęp! zdrada! to jakaś niegodziwa intryga!— rzekła, hrabia należy może do tego! Zaprosił cię umyślnie! Uważ, list przy tobie przyniesiono. Niezręcznie ukartowane...
— Przepraszam cię, — odezwał się Zygmuś, bo nie wiedział którego dnia ja będę.
— Rzecz mogła była być przygotowaną zawczasu, — poczęła Aniela. — Dał ci list do czytania? Cożeś mu powiedział na to?
Zygmunt popatrzał na siostrę, trzymając ją w niepewności czas jakiś.
— Jeżeli za mnie zrobiłeś im jaką nadzieję, — poczęła Lucia.
— Luciu, znam cię, — rzekł Zygmunt, — zaręczyłem więc że nie zrobisz kroku żadnego. Zresztą nie mogła byś go zrobić bez ojca, a ojciec by nie pozwolił.
Aniela przyszła i pocałowała brata w czoło!
— Niech mi dadzą pokój! — zawołała — mnie, ojcu, tobie, nam wszystkim. Zapomnieć krzywdy niepodobna, ko-