Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 02.pdf/063

Ta strona została uwierzytelniona.

Hrabio! śmiem rachować na przyjaźń waszą dla nas. Znasz tych Zarzeckich, zlituj się, bądź pośrednikiem!
Onufry prośbę tę potwierdził uściskiem ręki.
— A tak! dodał, pomóż nam, proszę.
Hrabia drobinkę się podrożył, chociaż wezwanie było mu bardzo na rękę.
— Jeśli państwo każą! rzekł, jestem na ich usługi.
— Zdaje mi się, że brat przyjechał, szepnął Onufry, mógłbyś z nim pomówić. Wygląda na przyzwoitego człowieka. Pan hrabia pojmujesz moje położenie. Stary poraz pierwszy się do nas zbliżył, nie mogłem go zniechęcać, bo na niego rachuję dla dzieci. Uparł się robić tę rewizyę bezemnie, obszedł się po grubiańsku, ale ja, ale my, żadnego w tem nie mieliśmy udziału!
— Hrabia im powiesz, że ja jestem w rozpaczy! Płakałam! dodała hrabina, mam łzy na oczach jeszcze, dostałam palpitacyi serca. Gotowam pannę wziąść do dworu, proś ich pan do nas, ją i brata (dodała szybko).
Zaledwie dano odetchnąć hrabiemu, który z flegmą wysłuchawszy tłumaczenia obojga państwa, natychmiast przygotował się iść do dworku.
Zygmunt właśnie skończył był pisać listy i zajmował się siostrą, której od ciała matki oderwać było trudno, gdy hrabia wszedł do bawialni w dworku; szukając go, musiał tu zaczekać chwilę, obejrzał się po nędznych sprzętach, spojrzał do izdebki Luci i z tego wszystkiego wyciągnął wniosek, że w tem położeniu, rodzina czułą być powinna na wszelką oznakę sympatyi.
Zygmunt, któremu oznajmiła Łukowa, że ktoś przyszedł, pospieszył do izby i zdziwił się, znajdując tu hrabiego. Zamiński w milczeniu przyszedł mu podać rękę, ściskając mocno dłoń jego.