Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 02.pdf/068

Ta strona została uwierzytelniona.

W kwadrans potem starościc posyłał się dowiadywać czy nie powrócił Zarzecki i gniewać się że go nie było.
W istocie wszyscy się o niego niepokoili, syn, córka, proboszcz, lękali się aby go wiadomość o śmierci żony nie schwyciła gdzie niespodzianie i nie wywarła niebezpiecznego skutku, przy jego temperamencie, szczerzej mówiąc, jego nałogu.
Wprawdzie nie pierwszy to raz znikał tak na dni kilka lub kilkanaście p. Jakób, trafiało mu się to co kilka miesięcy, i nikt nie wiedział gdzie przesiadywał; — nakazał też dzieciom aby się nie frasowały, ale katastrofa niespodziana kazała się lękać o niego.
Domyślano się że nigdzie w okolicy ukrywać się nie mógł, boby go już była doszła ta smutna wiadomość!
W pałacu i we dworku noc to była bezsenna.
Gdy hrabia wrócił na pokoje ze smutną twarzą, sam jeden, wyczytano z niej, nie pytając, że skutku nie odniosły perswazye. Pani Idalia wlepiła w niego wejrzenie błagające miłosierdzia.
— Spełniłem rozkazy pani, odezwał się z cicha, wprawdzie nie mogę się pochwalić skutkiem, ale, któż wie, byłbym może potrafił wreszcie skłonić ich, gdyby nie okoliczność jedna, co mi szyki pomięszała.
Oboje spojrzeli ciekawie na hrabiego, który się skrzywił dziwnie.
— Państwo Du Royer przybyli osobiście po pannę i brat naturalnie oddał im ją w opiekę.
Pani Idalia mocno się zarumieniła. Niemożna było sąsiadom, u których Zygmunt przebywał, zaprzeczyć prawa przybycia w pomoc jego siostrze, pomimo to mocny żal uczuła do nich piękna pani.
— Jest to bardzo ładnie z ich strony, odezwała się, że