Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 02.pdf/079

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wątpię, — rzekła, — nasze drogi są zupełnie różne. Hrabia masz świat inny, dla mnie ani dostępny, ani pożądany, ja moje sfery poziome...
— Nie tracę nadziei że pani do niedostępnego świata zostaniesz wciągniętą, a gdyby mi przyszło jej szukać i w innym....
— Hrabia jesteś bardzo grzeczny, lecz...
Dokończyła półuśmiechem, brat przerwał rozmowę. Hrabia Zamiński w kilka tygodni potem wyjechał na zimę do miasta.
Lucia umieściwszy się na strychu prawie i ledwie bardzo nędzne pianino mogąc nająć, aby palcom nie dać ociężeć, puściła się na poszukiwanie lekcyj. Ogłoszenia w Kuryerze, biegania po znajomych w początku pozostały bezowocnemi. Naczelnik jednego wielkiego zakładu, który znał i pannę i jej grę oddawna, byłby chętnie korzystał z jej położenia, lecz pominąwszy cenę nadzwyczaj skromną, oczy miał tak słodkie i uśmiechy tak znaczące, iż panna Aniela wolała zwrócić się gdzieindziej. Odprawiony chłodno, mścił się potem półsłówkami i mówił o niej z lekceważeniem, ale u tych co ją znali zaszkodzić to jej nie mogło.
Parę lekcyj ledwie wystarczyło na bardzo skromne życie, ale się nigdy nie skarżyła. O koncercie ani było można pomyśleć. Popis taki potrzebuje być urządzonym, przygotowanym, głoszonym, a jeśli wielkie imie nań nie pociąga, może się skończyć na czystej stracie. Aniela nie miała nic do stracenia, a nikt ją nie protegował. W kaloszach więc, po błocie, chodziła na lekcyjki małe, na pensyjki małe, a wieczorami czasem się wciskała do teatru lub na koncerta wirtuozów...
Słyszymy ciągłe narzekania tych, którym raz przy-