Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 02.pdf/107

Ta strona została uwierzytelniona.

ani na zdrowiu ani na wdziękach nie poniosła szwanku. Pogrzeb z największą pompą polecono odbyć natychmiast, apartamenta oczyścić, wywietrzyć, jak najsurowszej poddać dezinfekcyi i trzymać je w pogotowiu dla pięknej wdowy.
Na wsi, jak wiadomo, porządnej nawet i smakownej żałoby sprawić niepodobna, pani Idalia musiała natychmiast, mimo osłabienia, jechać do Warszawy. Trzeba się też było starać o radę opiekuńczą, gdyż Manczyński, nagle zmarły, żadnych rozporządzeń nie zostawił, a majątek cały należał do małoletnich. Pan Du Royer, hrabia Zamiński i daleki kuzyn pani Idalii, książe August, mieli wejść do niej.
Niespodziany ten zgon, zmienił zupełnie położenie pani Manczyńskiej, która powtarzała ciągle, że nigdy za mąż nie wyjdzie i cała się chce poświęcić wychowaniu dzieci.
Gdy Zygmunt ojcu rano do Bernardynów przyniósł wiadomość o nagłej śmierci p. Onufrego, stary stał długo ze złożonemi rękami, nie mogąc wymówić słowa.
— Palec Boży! rzekł — poszedł na sąd, niech mu miłosierdzie Boskie przebaczy winy. Ja mu też daruję wszystko com wycierpiał. Dowiedz się kiedy pogrzeb, bo i ja chcę pójść za trumną, i wy za nią iść musicie.
Żal żalem a prawo Boże nadewszystko — nieprzyjaciołom przebaczyć On kazał.
Poszłuszna ojcu Lucia i Zygmunt poszli z nim zdala za trumną p. Onufrego.
Oprócz hrabiego Zamińskiego, nikt na to pewnie uwagi nie zwrócił i nie ocenił czynu miłosierdzia chrześciańskiego.
Stary Zarzecki powtarzał ciągle mrucząc:
— Nie doczekał! nie doczekał!!
Upłynęło parę tygodni, pani Idalia znajdowała się już w mieście.