Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/028

Ta strona została uwierzytelniona.

tłum, niewiast też niemało, zbrojny poczet okazały, słowem dwór pański.
Słyszałem jak ks. Jan zapytał stojącego zbrojnego człeka: ktoby to był — a ten mu odpowiedział, że Nawojowa z Tęczyna od ojca na Litwie do męża powracała.
Ja com nigdy o panach z Tęczyna nie słyszał, nie wiedziałem też jak to ród wielki i możny był, ale mi się prawie królewskim dwór Nawojowej wydał.
Podkanclerzy i księża posłyszawszy kto był, obóz w pobliżu na polanie rozbijać kazali, sami nawet do gospody się nie zbliżając. Zbrojny ów mąż, który ochmistrzem dworu był, zapytał u naszych ludzi o podróżnych, dowiedział się o jadących, ale nie zbliżyło to jednych do drugich. Owszem postrzegłem, że Tęczyńscy z naszemi koso na się patrzali.
Wydał zaraz surowy rozkaz podkanclerzy, ażeby do gospody się nie wpić rano. Myśmy też z niej nic nie potrzebowali, bo na wozach żywności było podostatkiem, a studnia wody mogła dla wszystkich dostarczyć.
We mroku z ciekawością spoglądałem ku oknom, przez które się ukazywały głowy niewiast, jeszcze, jak z podróży przybyły białemi namiotami i zasłonami poobwijane.
Ustąpiliśmy zaraz w bok, tak, że od gospody szeroki gościniec nas dzielił. Rada nie rada czeladź, choć klnąc, musiała dla panów dwa namioty rozbijać, żłoby stawić i jak należało obóz zakładać. Po gościńcach naówczas napaście nocne i dzienne nie były żadną osobliwością i każdy się na baczności mieć musiał, ba, nocą straż nawet stawić.
Mnie, gdyśmy się już rozłożyli, a robić nie było co, bo jeść nierychło mieliśmy dostać, i krupnik dla nas dopiero w kociołkach nastawiano, ciekawość wzięła wielka tych niewiast i dworu.
Podkradłem się więc pod otwarte okna gospody,