Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/054

Ta strona została uwierzytelniona.

zrozumiałem i strasznem jak świętokradztwo, a z czego to płynęło i do czego dążyło, sądzę, że dopiero później pojąłem lepiej.
Nie ukrywali się z tem ci, co około pana z Tęczyna się obracali, a między niemi i duchownych było wielu, że króla Kaźmirza obawiali się i niechęć ku niemu mieli wielką. Co więcej, ja, którym się wychował wśród Litwy, ród swój książęcy czczącej wiernie a miłością go otaczającej wielką, dowiedziałem się tu dopiero, iż znaczna część Polaków po swoich Piastach utulić się nie mogła, Jagiełłowego rodu nie cierpiała, a nawet go się pozbyć zamierzała.
Duchowni też polscy wtórowali temu prawie wszyscy, na tem się opierając, iż Zbigniew biskup krakowski najgorzej o Kaźmirzu wróżył, wrogiem go kościoła i władzy duchownej głosząc.
W Krakowie jeszcze częstą miewałem zręczność spotykania biskupa Zbyszka, który jako Akademii zwierzchni opiekun, czynnie się nią zajmował i często w niej ukazywał.
Widziałem ci też później następców jego na krakowskiej stolicy, ale żaden nigdy taką powagą i majestatem nie był okryty jak on. Stać mógł obok króla ze dworem swoim, z mnogą liczbą familiantów i klientów, a niekiedy wystawą i uroczystością wystąpień swych, króla gasił. Wszyscy Tęczyńscy, Oleśniccy z Sienna i z Dębna, Melsztyńscy i inni krakowscy panowie za nim szli jako za wodzem.
Jakem się później przekonał, na sejmach i zjazdach panom i szlachcie nietylko krakowskiej, ale wielu innych ziem on rozkazywał, przodował, dawał znaki co mówić i jak postępować mieli.
Nie miałem jednak przybywając tu ani pojęcia o tem, ażeby biskup przeciw królowi co knował i był mu przeciwnym. Tu się z tem nie tajono i mówiono głośno.
Mój też ks. Jan, o którym trzymałem, że stanie w obronie króla, wprawdzie nie potępiał go jak inni,