Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/061

Ta strona została uwierzytelniona.

gnęły mnie zawsze więcej rycerskie i dworskie sprawy, koń i zbroiczka, niż pulpit, pióro i pargamin.
Ks. Jan też dla nabożeństwa trafił do Rzymu w porę, bo go było dosyć każdego dnia, a nowych też relikwij siła się znajdowało, którym cześć oddawano; ale na kupowanie rękopismów nie był czas dobry.
Prawda, że ich ze wschodu Grecy uciekając przed Turkami przywozili do Rzymu bardzo wiele, ale Ojciec święty Mikołaj V, który na Stolicy Apostolskiej naówczas siedział, wszystko co się gdzie nastręczało do nowej biblioteki watykańskiej zagarniał, zazdrosnym był i nikomu się podkupić nie dawał.
Znoszono też zewsząd co kto miał i składano Ojcu św., który po całych dniach, jak powiadano, w pismach tych się rozpatrywał i cieszył niemi. Nie broniono z nich i drugim spisywać kopii, ale o kaligrafów nawet po klasztorach ciężko było.
Grecy do Rzymu przybyli, jak Jerzy z Trebizondy, Teodor z Gazy, Demetrius i inni, których imiona zapamiętać mogę, pono więcej greckich manuskryptów z sobą przywieźli niż łacińskich; mało kto naówczas języka greckiego był świadomym, i żeby z nich korzystać, wprzódy je tłumaczyć należało, co też papież nakazywał uczonym, którzy go otaczali.
Mnie się to naówczas o uszy obijało dlatego, że ks. Jan wiele o tem mówił z księżmi, a troszczył się, inni też z powodu, że Ojciec święty miał tę wielką ksiąg miłość, także naśladując go w nich się kochali. A że niejeden sowicie nagrodzony został za to, iż papieżowi w darze złożył rękopisma, poszukiwanie za niemi pilne było.
Wielkiego więc plonu mój opiekun z Rzymu wywieźć nie mógł, ale i z tego rad był co Bóg dał. Inne znowu zamówił sobie i dla kollegiów krakowskich, które ich potrzebowały.
Takeśmy czas najgorętszy przebywszy w Rzymie, wiele nabożeństwa zażywszy, wiele się nasłuchawszy,