Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/078

Ta strona została uwierzytelniona.

pewnie sięgnie do dóbr a nawet do skarbców i sreber kościelnych.
Tu gotowano mu się ostateczny stawić opór.
Niewiele naówczas rozeznania miałem i rozumu, ale mi na myśl przychodziło, iż biskup radby był śmiałemu wystąpieniu króla, aby z nim wojnę rozpocząć.
Słyszałem niejeden raz wieczorami, gdy sam na sam ze starym Tęczyńskim byli, jak ks. Zbyszek powiadał wyraźnie:
— Nałamać go potrzeba koniecznie, inaczej na kieł weźmie i ani rady, ani nas, duchowieństwa nie poszanuje. Tak było w początku ze starym Jagiełłą, gdy tylko co przybywszy do Polski, chciał się tu rządzić po litewsku i mazowieckiemu szwagrowi swemu, nadał ziemię, nie pytając o to nikogo. Aleśmy naówczas wnet zahamowali go i później na pasku chodzić musiał. Opiera się i ten młokos, a no złamać go musiemy, i póty walczyć z nim, aż się podda. Pókim ja żyw nie ustąpię mu kroku; gdy mnie nie stanie, pamiętajcie wy naówczas, żebyście sobie jarzma litewskiego na szyję włożyć nie dali.
Naówczas stary Tęczyński wywodzić zawsze poczynał, jak to oni stali na straży swobód duchowieństwa i przywilejów rycerstwa, i wiedzieli, że powinni byli strzedz ich jak oka w głowie.
— Pamiętajcie to — dodawał biskup — że podbijali nas, a kościół sobie poddadzą, mianując biskupów... wówczas i rycerstwu się swoboda skończy, a niewola zacznie. Wyście powinni duchowieństwa bronić, a duchowni was; inaczej zaprzęgą i orać będą wami jak zechcą, tak jak na Litwie i Rusi.
Przez długi czas w mojem położeniu na dworze tym wcale się nic nie zmieniło. Mnie tu za obcego i przybłędę uważano; jam do nikogo przystać nie mógł, ale miałem tę ślimaczą naówczas naturę, żem czując niebezpieczeństwo rogi chował i zamykał się w skorupie mojej. Służba nie była ciężka, choć nie-