Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/081

Ta strona została uwierzytelniona.

rozgorzeń w umysłach, że z dnia na dzień tysiące ludzi się nawraca i napełnia trwogą albo nadzieją.
Jaka tego przyczyna, czy to sprawuje siła Boża czy pod czas siła nieczysta? któż to może zbadać i powiedzieć. Patrzymy się jednak oczyma własnemi na to, jak czasem dosyć słowa, tchnienia, powiedziałbym wiatru jakiegoś, aby w szał wprawić ludzi tysiące, a im więcej ich nim rozgorzeje, tem potem coraz łatwiej inni upojenia doznają, i z tym prądem lecą wszyscy.
Otóż tak było, nie już gdy Jan Kapistran przybywał do Polski, ale gdy o nim dopiero zasłyszano.
Rozpowiadano o nim cuda, iż słowo jego miało taką potęgę, wzrok taką siłę, iż najzatwardzialszego nawracał grzesznika, że gdy mówił do zbiegających się do słuchania go tysiąców, ci nawet, których głos jego niedochodził na twarz patrząc, czuli w sobie moc jakąś, która w nich wchodziła i miękczyła ich, a utapiała jako wosk.
Jeszcześmy nie wiedzieli czy na prośby króla i biskupa skłoni się mąż święty do tego, aby Kraków odwiedził, gdy już wszyscy byli jakby gorączką jakąś opanowani. Nie mówiono tylko o nim, nie myślano tylko o tym nowym apostole, nie oczekiwano nic tylko jego przybycia.
W klasztorach na intencyę tę, aby nie minął Polski, nabożeństwa odprawiano. We dworze biskupim od rana do nocy o nim tylko słychać było. Rozpowiadano, że gdziekolwiek był dłużej, wszędzie tylu mu się do jego zakonu i reguły wpraszało ludzi, iż nowe klasztory powstawały jako grzyby.
Słyszałem jak biskup mówił:
— Daj Boże, aby się u nas też znaleźli ochotnicy, natychmiast plac do brata mego należący pochwycę, choć mocy do tego nie mam, i klasztor im w mgnieniu oka wystawię.
Niepewność była wielka zrazu, zachcieli przybyć, bo go na wsze strony rozrywano. Kapelan posłany