Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

murów i izb a wszelkiego ochędostwa w nich doglądać byli powinni, zaniedbano się wielce i teraz dopiero okazało się, iż na przyjęcie dostojnych gości, miejsca i sprzętu brakło.
Pracowano więc dniami i nocami, com na oczy swe widział do Gajdysa zaglądając.
Przed dniem nawrócenia św. Pawła, król już był w Krakowie, gdzie najprzedniejszej młodzieży rycerskiej dwa tysiące koni sposobiono, które naprzeciw młodej pani wyjechać miały i towarzyszyć jej do Krakowa.
Mnie się serce rwało patrząc na nich, tak im zazdrościłem pięknej postawy i swobody jakiej zażywali.
Jeszcze królowa nie przybyła do Krakowa, a nawet posły po nią nie wyjechały, gdy ta stłumiona wojna między kardynałem Zbyszkiem a królem, na innem polu znowu się zajęła.
Choć król na pozór się wcale nie mięszał do tego, między arcybiskupem gnieźnieńskim wiernym i miłym Kaźmirzowi a naszym Zbyszkiem spór się wytoczył o to, kto będzie koronował królowę.
Składał się odwiecznem prawem swojem arcybiskup, a nasz pan jako książę kościoła, po papieżu najwyższą dostojność kardynalską piastujący, nikomu się nie chciał dać posiąść.
Król stał na uboczu, nie rozstrzygając tego, bo sprawa była kościelna.
Kardynał za sobą miał świętego męża Kapistrana, a naówczas zdanie jego nad wszystkie przeważało. Przewidzieć więc było można, kto zwycięży. Sami nawet przyjaciele kardynała naówczas przyznawali to, że podchodząc w lata, a czując, że nie miał tego co za Jagiełły zachowania i przewagi, coraz zgryźliwszym, popędliwszym był i dumniejszym.
Gdy przed weselem listów mnóstwo różnych i pisania wszelkiego w kancelaryi kardynała namnożyło się, a skrybentów zewsząd ściągano, ktoś niepoczci-