Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

Królowę młodą wieziono odebrawszy w Cieszynie przez Pszczyn, Oświęcim i Skawinę i już jechała, gdy z Krakowa posłać musiano do pana wojewody, aby trzy dni jeszcze w drodze zmarudził, bo na zamku gotowości nie było.
A tu, złym wróżbitom na pociechę zawzięła się plucha, słota, wicher, jakby naumyślnie aby drogi popsuć, miasto błotem napełnić i uroczystemu wjazdowi całą świetność odebrać.
Kardynał przypisywał to też gniewowi Bożemu przeciwko króla, który porywał się na kościół i przywłaszczał sobie władzę nad biskupami.
Stało się jak przepowiadano, bo gdy młoda królowa przybyła we czwartek po świętej Dorocie, a naprzeciw niej król młody wyjechał na koniu, którego rząd cały drogiemi kamieniami sadzony, od złota i szmelców różnobarwnych, na czterdzieści tysięcy złotych szacowano, on i drużyna w złotogłowach, w jedwabiach, królowa matka w kolebce pozłocistej — deszcz lał jak z cebra. Nie ustał ani na chwilę, gdy młoda pani się do kolebki matki przesiadała i gdy potem powoli z procesyą, z muzyką, przy odgłosie trąb i kotłów na zamek powoli ciągniono.
Obmokło wszystko, oślizło, a kolebka, choć w osiem koni zaprzężona, chwilami musiała stawać, tak koła głęboko zapadały.
Król i dwór, któremu szat bardzo kosztownych żal było, wszyscy jechali gniewni, źli, smutni, a owo wesele przy ulewie do rozpaczy niemal starszą panią przyprowadziło.
My z kardynałem czekaliśmy do późna na przybywającą w kościele na Wawelu; czekali i czekali, bo orszak, który miał tu stanąć z południa, nie przywlókł się po błocie aż o dobrym mroku.
Zaraz nazajutrz rozeszła się u nas pogłoska, że przyszła królowa Elżbieta bardzo była niepiękną, że król zobaczywszy ją, okazał niechęć wielką ku niej,