Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

a ja w węzełku zaszytych miałem na piersi owych dziesięć sztuk złota, które mi się wydawały skarbem tak wielkim, jakby na całe życie starczyć mogły.
Zaczynało puszczać gdyśmy z Krakowa wyruszyli do Sandomierza, małemi dniami, po złych drogach, a jak to naówczas na najmniejszą rzecz zwracano uwagę, widząc w niej prognostyk jakiś, tak i przed tą podróżą dosyć nieszczęśliwych wróżb było.
Gdy kolebka biskupa z wrót podwórza wyciągała, padł koń jeden, a tylne koła o próg zawadziwszy wstrzymały wóz tak, że ludzie go podnosić musieli.
Dalej czasu podróży wszyscy widzieli, że stado kruków po prawej ręce naszej leciało ciągle i jakby towarzyszyło pochodowi.
Kardynał w drodze milczący był i niedomagał. Przybyliśmy dniem później niż naznaczono do Sandomierza, bo w kolebce pasy się porwały, koło rozsypało.
Mnie, com nigdy tu nie bywał, miasta i okolicy nie znał i nie widział, wydał się Sandomierz niewymownie smutnym i pustym. Mało co wypocząwszy, poczęliśmy przygotowywać się do spowiedzi wielkanocnej, gdyż do palmowej niedzieli tydzień tylko pozostawał.
Więcej czasu na służbie Bożej schodziło, niż na posłudze około kardynała, który też niemal cały dzień spędzał w kościele. Zrana msza po mszy wychodziły do południa. Potem śpiewanie pieśni i nieszpory do wieczora starczyły.
Ks. biskup choć widocznie cierpiący, smutny, słaby nie uwalniał się od kościoła. Wstawał zrana do modlitwy i trwał na niej do nocy, przed niedzielą palmową jednak zaniemógł tak, że doktór powołany, w łóżku mu kazał pozostać. Siły go nagle opuszczały.
Do ostatniej chwili jednakże nie zaniedbał swych kapłańskich obowiązków. Msza się odprawiała w drugiej izbie tak, że jej z łóżka mógł słuchać. Posłano