Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

się okazało, żem do dworu został przyjęty, nie dochodzono jak się to dokonało.
Obawiać się nie było już czego. Kardynał nie żył, nikomu, jak się mnie zdawało, nie szło o to, czem ja będę i gdzie się pomieszczę.
Roić więc sobie mogłem, że się dostanę choć za giermka później pomiędzy rycerstwo, do którego naówczas serce mnie ciągnęło.
Na dworze pańskim mogłem się przypatrzeć lepiej wszystkiemu, na co dawniej spoglądając z daleka, znałem więcej ze słuchu niż z własnego sądu.
Zdawało mi się, iż ze śmiercią kardynała skończy się ta wojna, którą on prowadził przeciw królowi, ale duch jego, który tak długo przewodził kościołowi, przeżył go. Tęczyńscy, Melsztyńscy, wielu z panów, wielu prałatów i kanoników tak samo się opornie stawili, nieufnie i zacięcie, jak za życia biskupa Zbyszka.
Oleśniccy, rodzina jego połączona z niemi węzły mnogiemi, przejednać się dać nie chcieli.
Król tak samo jak i w Gnieźnie i Przemyślu, na biskupów zalecił wybierać po swojej myśli, a po śmierci kardynała też do krakowskiej kapituły słał, aby Strzępińskiego obwołała. Stało się tak, ale na tym Kaźmirz się zawiódł.
Gdyby i śmielszy od niego po kardynale wziął krakowskie biskupstwo, kyłoby mu je dźwigać ciężko. Kapituła była Zbyszkowska, w niej opór już się narowem stał. Biskup nowych dróg sobie torować nie mógł. Dlatego później trochę, gdy król od wszystkich kościołów zażądał sreber na wojnę przeciw Prusakom, Strzępiński choćby je był może rad dał jak inni, oprzeć się musiał, stanął twardo i wydania sreber odmówił.
Samo zaś to żądanie królewskie, aby duchowieństwo i kościoły przyczyniły się do obrony kraju, nowych mu nieprzyjaciół tylko przyczyniło. Poszło już we zwyczaj wszystko na króla zwalać, obwiniać go