Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

chrztu, ani wesela, ani na śmierć wiatyku, poczęli lamentować.
Miasto przybrało żałobną postać. Gdy król potem powrócił, a rajcy szli do niego z prośbą, aby się przyczynił za niemi, rzekł im krótko.
— Samiście piwa tego nawarzyli, musicie go wypić. Ja jakom o tem nie wiedział wcale, tak i wiedzieć nie chcę. Wiem, iż mnie też oskarżają o wspólnictwo z wami, nie chcę, aby się ta potwarz potwierdziła.
Musieli więc mieszczanie sami do biskupa iść, ale ten z niemi mówić nie chciał. Dopiero nierychło w poście, gdy panów i króla sobie zjednali rajcy, a duchownych ujęli i skruchę okazali, interdykt zdjęto i kościoły otworzono.
Dnia tego, choć w poście, radość była wielka i świątynie wszystkie ludem się przepełniały.
Pod koniec roku jechaliśmy na Litwę z królem i królową, już po narodzinach pierwszego syna Kaźmirzowego, z którego przyjścia na świat radość była wielka.
Piękniejszego dziewczęcia, jak powiadali wszyscy, oczy ludzkie nie oglądały, a gwiazdziarze, którzy zaraz wróżyli z tego w jakim się znaku i konjunkturach narodził, powiadali, że miał panować szczęśliwie nad wielu krajami, co się po części sprawdziło. Dano mu imię Władysław, tak dla dziada, jak dla brata.
Odprowadziwszy na Litwę króla, gdy do Gdańska miał jechać, nas dwór swój większy nazad do Krakowa wyprawił. Jam był tak szczęśliwy, żem uzdrowionego Gajdysa odwiózł i znowu ten dworek zobaczył, w którym mi moje dzieciństwo upłynęło.
Tak mi ono żywo przed oczyma stanęło, i ta matka, która mnie tu dzieckiem do łona swego przyciskała, iż z Gajdysem mało nie codzień mówiłem o niej, twierdząc, iż jeśli żywą jest, nie mogła tej miłości dla dziecka się wyrzec i upomni się o mnie pewno.