Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

Baba po niejakim czasie wróciła i przyszła kusić mnie znowu jedzeniem tak, że nareszcie polewki się napiłem trochę, co mnie pokrzepiło; ale potem sen przypadł znowu, i nie wiem, jak spałem długo.
Zdawało mi się, że czasu tego snu szeptano nademną i pochylano się, alem przebudzić się nie mógł.
Nierychło dopiero otworzyłem oczy, czując się silniejszym nieco i głodnym. Stara baba owinięta w płachtę opodal siedząc, spała w kącie, a przy niej garnek stał z łyżką. Przez okno otwarte wchodziło świeże powietrze i promień wesoły słońca. Za niem słyszałem świergotanie ptaszków.
Podniosłem się na łóżku. Wtem i stara się przebudziła, oczy przetarła, a zobaczywszy mnie siedzącym, przyszła pośpiesznie. Nie opierałem się już teraz jedzeniu i przyjąłem miskę mi podaną z polewką i trochę mięsa. Chleb też mi smakował.
Stara pogłaskała mnie po głowie, wskazała, ażebym leżał, i na moich kilka pytań tylko niezrozumiałem odpowiedziała mruczeniem.
Siły mi teraz jakby cudem powracały, ale straszny niepokój i nieświadomość mojego losu dręczyła.
Ani tego dnia, ani następnego, oprócz starej, co mnie pilnowała, nikt nie przychodził. Od baby nic się dopytać nie było można. Służyła, karmiła, poiła, pilnowała... ale na pytanie odwracała głowę i niecierpliwie nakazywała milczenie.
Po tych dwu dniach zapragnąłem z łóżka wstać. Baba się nie sprzeciwiała, sama zaś wyszła precz i słyszałem, jak drzwi za sobą na zamek spuściła.
Przyodziałem się pośpiesznie, chcąc wyjrzeć, aby zmiarkować gdzie się znajdowałem... okno jednak tak było wysoko, że do niego się dostać nie mogłem. Izba choć nie tak była nędzną, jak więzienia, ale czyniła mi więzienne wrażenie.
Za co mnie tu zamknięto! jak to długo trwać miało? Bóg jeden wiedział. Siadłem płakać na wschod-