Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.

A gdym odpowiedział, że czekam na rozkazy i radbym służbę począć, zamyślił się.
— Duchownym ty być pono nie chcesz — rzekł — między rycerstwem jako sierota bez domu a bez szczytu nie przebijesz się... co z tobą począć? Ucz się — dodał po chwili — dzieci moje podrosną, będziesz je kiedyś może dozorował, byleś statecznym był. Ale i bakałarzować im przyjdzie. Mówię ci, ucz się. Służba na dworze przy mnie nie ciężka. Zwolni cię ochmistrz od niej, staraj się czego nauczyć i dla siebie i dla mnie. Sierotą jesteś, a gdy mi nad tobą opieka przypadła, nie porzucę cię. O tem co ci się przygodziło nie rozpowiadaj, nie pomoże rozgłos, a zaszkodzi. Teraz ci się już nic stać nie może, a co było, trzeba puścić w niepamięć. Ojca i matki próżnobyś szukał, gdy oni ciebie nie chcą lub nie mogą wziąć, a ja ci opiekunem będę — powtórzył i dodał raz jeszcze: — Ucz się!
Tak byłem przejęty miłością moją i wdzięcznością dla niego, żem się nie zważając na świadka rzucił do nóg zaklinając, iż życie gotówem dać dla niego i jak pies być mu wiernym.
O psie wzmiankę posłyszawszy, król się mimowolnie rozśmiał.
O! mój Jaszku — zawołał — to darmo, psu w wierności żaden człowiek nie dorówna!
Zwrócił się potem do ks. Lutka i zapytał:
— Nieprawdaż, ojcze?
Tamten skłonieniem głowy potwierdził. Zaczem król począł rozpatrywać malowanie Wielkiego, osobliwie rycerzy turniejowych i ich uzbrojenie, dziwując się, że prosty człek ów Wielki, tak dobrze rozumiał wszelkiego oręża użycie, i twarze malował jak żywe.
Ks. Lutek ukazywał niektórych na ścianie podobnych do ludzi znanych i znajdował to nie właściwem, że się oni tu poznać mogli, ale król chwalił.
Gdy oni się tak przypatrywali, a ja na uboczu stałem, król mając już odchodzić, raz jeszcze się zbli-