Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/012

Ta strona została uwierzytelniona.

poczynał. W domu Gastoldowym poznał W. książę córkę wojewody, młodszą jeszcze od niego a urody nadzwyczajnej. Dziewczę było nad swój wiek rozbudzone, żywe i śmiałe. Gastold zbliżania się do córki nietylko nie wzbraniał, ale nastręczał zręczność do niego, a kobiety przy pannie będące przez szpary patrzały na obojga zaloty dziecinne.
Ale w rok czy dwa, królowej matce doniesiono na co się zanosiło, że Gastold córkę bodaj myślał księciu wielkiemu za żonę narzucić. Pobiegła więc gniewna do Wilna, a co się tam stało, Bóg jeden wie; ale Gastoldówna na czas jakiś znikła, wojewoda gniewny wyjechał, Kaźmirz chodził bardzo frasobliwy i markotny, a ludzie, ludzie rozpowiadali, że Sonka się opóźniła z przybyciem, bo jej wprzódy Pan Bóg dał wnuka.
Był ślub czy nie, ale małżeństwo i miłość rozerwane zostały. Kaźmirz z rozkazu matki wyjechał do Grodna, potem na Ruś i nieprędko do Wilna powrócił. Gastold zaś, który był ciałem i duszą Kaźmirzowi oddanym, zajadłym się stał jego nieprzyjacielem.
Córka jego bogata wianem i dobrami po matce, piękna i młoda, wkrótce potem za jednego z Tęczyńskich została wydaną, gdy nadziei już nie było, aby król polski do niej powrócił.
Ztąd podżegana przez mściwą niewiastę większa jeszcze Tęczyńskich przeciw królowi nienawiść. Zadora opowiadał, że spisków wszelkich ona była duszą i sprężyną.
Baśń to była czy prawda, bo drudzy ją za zmyślenie mieli, utkwiła mi w umyśle mocno.
Spytałem naówczas Zadorę, co się z owem wnuczątkiem stało, o którem wspomniał, boć zawsze dziecko było królewskie. Ruszył na to ramionami i rzekł, że o tem nikt nie wiedział, bo je czy królowa matka, czy król młody, czy może Tęczyńska,