Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/028

Ta strona została uwierzytelniona.

Gaskiewicz u siebie królewską aptekę trzymał, tam dopiero było na co patrzeć. Słojów, słoików, flaszek, pudełek stało na półkach setkami, a były w nich takie ingredyencye, że na wagę złota i drożej je kupowano.
— Człowiek tak stworzony jest — mówił pocichu — że gdy mu czystej dasz wody a powiesz, że ona ma w sobie drogi i osobliwy lek, ozdrowieje od niej; więc te kosztowne proszki w ten sposób działają, iż naprzód myśl wyleczą, a przez nią ciało.
Ruszał ramionami.
Mimo tej niewiary lekarz był doskonały, tylko prostemi bardzo sposobami poczynał zawsze... i szczęściło mu się.
Gdy choremu poradzić nie mógł, bywało, że go posyłał albo do ks. Kantego, albo do innego jakiego świątobliwego człowieka.
— Niech cię on pobłogosławi i pomodli się — mówił — to lepiej niż apteka poskutkuje.
I było tak jak mawiał, choć ks. Jan się gniewał i zapierał, że on łaski takiej nie ma u Boga, aby mógł nią być pomocnym.
Ciekawość tych arkanów natury trochę mój smutek i utrapienie ukoiła.
Wtem też inne nadeszły wypadki, które nas wszystkich gorąco zajęły, bo w Krakowie i w całym kraju zagotowało się jak w kotle.
Lecz nim o nich opowiadać zacznę, muszę wprzód o jednym człowieku napomknąć, który na to co się dziać miało, wielki wpływ wywarł, choć nie chlubił się z tego.
Rok czy dwa temu wprzódy, powrócił do Krakowa z Niemiec, kędy go na naukę wyprawiono, możnych rodziców rycerskiego stanu młodzieniec Ostroróg Jan, z Wielkiej Polski, która cała, jakom mówił, królowi była oddana.
Jak skoro się tu ukazał w Krakowie, gruchnęła zaraz wieść, że osobliwej nauki i wielkiego umysłu