Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/030

Ta strona została uwierzytelniona.

la był w jawnych łaskach, zresztą mało z kim przestawał, oprócz kilku uczonych, którzy ciekawi byli co od obcych przywiózł do domu. Z tem się on lada przed kim nie wygadywał.
Król i królowa tak go sobie szacowali, że w początkach, gdy po kilka dni na zamku go nie widziano, posyłano po niego, tęskniono za nim. Zamykano się z nim w istocie jakby na radę potajemną, zkąd też poszły te niedowierzania i obawy.
Że w tem wszystkiem, co o nim rozpowiadano, coś prawdy być musiało, rzecz niewątpliwa. Z uczonemi rozprawiając, podobno myśli nie taił. Potrząsano głowami twierdząc, że z tych rad dawanych królowi może wielkie urosnąć nieszczęście.
W obozie tych co na króla zagniewani byli, bo im nad sobą nie dawał przewodzić, szczególniej wiele o Ostrorogu rozpowiadano, a w końcu zmyślone czy prawdziwe poszły po rękach owe rady, które okrzykiem zgrozy powitano.
— Przededniem ś. Idziego, na który zjazd był w Piotrkowie naznaczony, wzięła się z obu stron zawierucha wielka i zaniosło na burzę. Widzieli to już wszyscy.
Królowi donoszono, że Tęczyńscy, Tarnowscy, Melsztyńscy i inni, co dawniej z kardynałem trzymali, wprost do tego zmierzali, aby pana z tronu zrzucić, królestwa pozbawić i wywłaszczyć. Gadano o tem na dworze głośno, powtarzano wyrazy tych, co się naradzali nad środkami, szczególniej Jana z Rytwian, starosty sandomierskiego, który z niepohamowanej mowy był znanym.
Z drugiej strony, gdy wszyscy co trzymali z królem, poczęli się ściągać zbrojno i gromadnie, a i pułki królewskie a straże otrzymały rozkaz ciągnąć z nim do Piotrkowa, Tęczyńscy głosić zaczęli, że się na nich zamach gotuje, iż więzić ich i sądzić zamierza Kaźmirz za to, iż praw swych bronić chcieli.
W tych to godzinach, gdy się z obu stron wybie-