Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/036

Ta strona została uwierzytelniona.

proboszcza kaliskiego Żychlińskiego i miecznika krakowskiego Wiślickiego z zaleceniem, aby nikogo innego nie śmiano wybierać, tylko naznaczonego przez niego Jana biskupa włocławskiego.
A był ten Jan z Gruszczyna, Jana chorążego sieradzkiego, zawołania Poraj syn, wielkim ulubieńcem królewskim. Pisał się z Iwanowic. Braci miał, jednego kasztelanem kaliskim, drugiego podczaszym sieradzkim. Ród był możny i znaczny, on zaś sam człowiek giętki i powolny, dworak, zasługiwać się umiejący, przytem w obcowaniu miły, postawy pięknej i poważnej, włosów i oczu czarnych, obyczaju wielce ujmującego.
Królowi umiał służyć a wzbudzić w nim wiarę taką, iż go rad do wszelkich spraw zażywał.
Kapituła go się lękała i mieć go nad sobą nie życzyła. Byli tacy, którzy już przewidywali, że gdy na stolicy siędzie, a król zapotrzebuje na wojnę sreber kościelnych, dać mu je gotów, choć poprzednik odmówił.
Wrzawa tedy i postrach się stał wielki, o którym po całem mieście bębniono.
Rozpowiadam to, com słyszał, na co niemal patrzałem. Tęczyńscy i inni królowi niechętni pewnie też nieobojętni byli w sprawie, którą Kaźmirzowi na przekorę uczynić się spodziewali.
Przededniem Niepokalanego Poczęcia, na który elekcya naznaczoną była, tak się nią troszczono, rozgadywano o niej, obsyłano hasłami, jakby szło o największą sprawę cały kraj obchodzącą.
Nie wymyślono nad to lepszego nic, tylko by i króla nie posłuchać i razem mu się nie narazić, to jest wybrać po myśli własnej, ale takiego człowieka, coby panu miłym był.
A nikt bliższym mu i milszym się nie zdawał nad ks. Lutka z Brzezia, którego król nieustannie miał u boku swojego. Mówili sobie księża; iż przecie go