Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/037

Ta strona została uwierzytelniona.

Kaźmirz nie odepchnie, a oni przy swem prawie się utrzymają.
Ale z panem naszym, gdy raz co postanowił, wiedząc dlaczego to czynił, o lepszą iść było trudno.
Ks. Lutek, z obawy narażenia się panu, wyboru nie myślał przyjmować.
Dla dokuczenia więc królowi na inny się sposób wzięto, sądząc, że go tem pokonają.
Tęczyńscy i Mielsztyńscy postarali się o to, aby w Rzymie papież Pius II, krewnego nieboszczyka kardynała, syna wojewody sandomierskiego, Jakóba z Sienna, podczas w Rzymie bawiącego, mocą swą apostolską biskupem mianował.
Król więc już nie z kapitułą miał do czynienia, ale z papieżem i z Rzymem.
Brat stryjeczny kardynała, spadkobierca jego myśli i przyjaciel tych, co jawnie panu naszemu wojnę wypowiadali, na stolicy krakowskiej!
Król miał na głowie ciężką wojnę z Prusami, sądzono więc, iż sprawie tej nie podoła i ulegnie.
Z tym drugim Oleśnickim, miały się począć całą powagą duchowieństwa popierane knowania przeciwko władzy królewskiej.
Radowano się w obozie Tęczyńskich i Mielsztyńskich, iż królowi taki orzech dawano do zgryzienia, któremu on podołać na żaden sposób nie mógł.
Stanęły tedy rzeczy na ostrzu, iż albo król z całą powagą swoją miał upaść, uznać się zwyciężonym i pójść w niewolę, albo Rzym gotował mu wojnę i pomstę, właśnie gdy Kaźmirz potrzebował poparcia jego przeciwko Krzyżakom.
Niesłychana nigdy sprawa była na stole, na jedno biskupstwo trzech elektów: królewski ks. Jan, kapitulny ks. Lutek, rzymski ks. Jakób.
Posłano na zwiady do króla, co myśli. Spodziewali się ci, co z Jakóbem trzymali, że król pogniewa się, zagrozi, ale przed słowem a rozkazem z Rzymu ustąpi.