Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/067

Ta strona została uwierzytelniona.

stali w komżach i almacyach przez miasto, gdyby zbrodniarzy pędzili.
Lud się tłumnie zbiegał i towarzyszył im aż za wrota, nie mogąc zrozumieć za co wyświeceni być mieli, a wszelkie ich mienie rozgrabione.
Ale na króla jednakże mało kto co rzekł, bo miarkowano łacno, że bez wielkiej winy nigdyby takiej kary nie wymierzył.
Zawiedli się ci, co z tego męczeństwa sobie wiele obiecywali. Przez dni kilka rozpowiadano o tem, głowami potrząsano, wreszcie zabyto.
Ci, co króla bronić chcieli, dowodzili, że nie on rozkazy wydawał tak srogie, ale Jan, biskup włocławski, który się mścił na kapitule, co go przyjąć nie chciała.
Mało co duchownych posłuszeństwo królowi doradzało, inni papieżem się zasłaniali, a ci, co czasy kardynała Oleśnickiego pamiętali, zawsze się spodziewali, że do nich i do panowania powrócą.
W sobotę po św. Tomaszu, razem z królem z nowego miasta Korczyna przybyliśmy nazad do Krakowa. Ile razy pan nasz tu był, zawsze mnie to do służby, to na pokoje wyznaczano; nie wiem czy z rozkazu jego, czy z przypadku.
Teraz też ciągle byłem pod bokiem jego i wszystkiegom świadom był, co się działo, bo choć sam nigdy na podsłuchy niezwykłem był chodzić, drudzy szeroko rozpowiadali, co gdzie który pochwycił.
Sprawa mieszczan, jakem się mógł przekonać, nie tyle króla obchodziła, co biskupia. O tej gdy go zagadnięto, choć drwi zimnej nie tracił nigdy, oczy mu się zaostrzyły, a z ust jedno zawsze wychodziło:
— Taka jest wola moja, tak musi być, nie inaczej.
Im opór kapituły rósł więcej, tem król mocniej stał przy swojem.
Pieniążkowi nie rzekł nic, gdy mu z zażaleniem na niego doniesiono, iż pachołkami kanoników z miasta wyświecał. Myślano, że nagani — zmilczał.
Do tych, co się królowi przypochlebiając najraź-