Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/079

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiem — rzekł Wielki — choć pan sprawiedliwy jest, ale łaska pańska niepewna zawsze, a życie ono dworskie nie każdemu zdrowe. Znajdziecie co lepszego.
— Nie tak łatwo, rzekłem wzdychając.
Wielki popatrzył mi w oczy.
— Takie lekkie życie, do jakiegoście nawykli, nie trudno znaleźć. Na konia siąść, szablą wywijać, do turnieju stanąć, komu tego dosyć, ten długo szukać nie potrzebuje zajęcia. Gdybyście jako ja biedny człek do czynienia mieli z myślami, które w ciało przyoblec potrzeba, z żywotem, który stworzyć musimy tak jak z niczego, dopierobyście poznali, jak trudne ludziom przypadają zagadki do rozwiązywania.
Ręką zamachnąwszy poszedł dalej.
Zazdrościłem mu, bo szczęśliwszy był od wielu, choć się na swe powołanie uskarżał. Jedna chwila mu płaciła za trud wielki, gdy to co na myśli miał, ujrzał żywem przed sobą.
Bijąc się tak z myślami, powróciłem do tej, którą już miałem wprzódy, aby leczenia i medycyny uczyć się, i z niej chleba szukać sobie.
Ale Gaskiewicz, który mi dosyć okazywał życzliwości, przez to, że na zamku mieszkał i tam aptekę miał, mnie wywołanego ztąd przyjąć do siebie nie mógł. Innego nauczyciela więc szukać mi było potrzeba.
Z Gaskiewiczem się teraz i spotkać było trudno, bo z obowiązku swego przy aptece na zamku prawie ciągle siedzieć musiał, a królowa też to dla siebie, to dla dzieci i dla dworu go ciągle potrzebowała. Nie miałem nadziei się nawet z nim zejść i poradzić, a myśl uparta uczenia się medycyny prześladowała mnie. Przeznaczeniem snać było mojem, abym nie z jednego pieca chleb jadł i wszelkiego rzemiosła próbował.
W niepewności tej co mam z sobą czynić, niecierpliwiłem się nad stratą czasu i oddany sam sobie, to