Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/090

Ta strona została uwierzytelniona.

dworzanina za sobą ciągnąć, a cóż król na to powie?
Zadora się rozśmiał.
— Myślałem o tem — rzekł. — Starosta o was posłyszawszy, bardzo gorąco się domagać począł, abyście do niego przyszli na rozmowę. Ja wieczorem zaraz królowi służąc, gdy o staroście się wspomniało, od niechcenia napomknąłem o tem, że Orfana chciał wziąć, ale się wahał, aby wygnany ze dworu nie był na zamku źle widziany.
Król ramionami poruszył tylko.
— Więc ma dlatego głodem mrzeć, żem ja go nie chciał? — odparł. — Niech go sobie Pieniążek bierze jeśli wola, byle mu wierniej niż mnie służył.
Zagryzłem usta! Król więc mi ani zapomniał dotąd, ani przebaczył!
Siedzieliśmy milczący czas jakiś, ale Zadora wnet tak gorąco nastał na mnie, tak prosił, namawiał, zaklinał, iż się zgodziłem nazajutrz iść do Pieniążka.
Nie powiem jednak, aby mi od Welsza, przecierpiawszy tu już miesięcy kilka, łatwo odchodzić było. Sromałem się sam siebie, żem nigdzie miejsca zagrzać i wytrwać nie umiał. Czułem, że na odchodnem słuszną dostanę naganę.
Zadora mi usta tem zamykał, że z nastręczającego się szczęścia korzystać należało.
Król nawet, widząc przy Pieniążku dawnego dworzanina, mógł się dać przebłagać. Starosta miał u niego zachowanie wielkie.
Lecz wprzódy, nim o tej mojej nowej losu zmianie mówić zacznę, o samym Pieniążku cokolwiek się rozpisać muszę.
Wiadomo to wszystkim, iż Pieniążków ród prawi są Odrowążowie, ciż sami, których krew dwu świętych patronów dała nam.
Znaczenie ich niegdyś było wielkie i mierzyli się z najmożniejszemi w kraju, chociaż przeciwko sobie