Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

wszej młodości, wątłe to dziecię, z wielkiemi wyrazistemi oczyma, więcej w niebo patrzało i do niego wzdychało, niż do ziemi. Pobożność jego zdumiewała w dziecięciu.
Oba oni z Władysławem mieli Jagiellońską cnotę szczodrobliwości, jak jeden tak drugi, nigdy nic nikomu odmówić nie umiał. Co najmilszego mieli, oddawali chętnie, i ludzie z tego niemiłosiernie korzystali.
Dziewięcioletni Kaźmirz naówczas chętniej się zabawiał, naśladując księży nabożeństwo w kościele, przebierając za chłopca kościelnego, prawiąc kazania, śpiewając pieśni, niż w podwórcu w piłkę i rzucanie oszczepami.
Do wojny oba oni nie mieli tej męzkiej ochoty, którą inne dzieci zawczasu okazują; na łowy też, których im dozwalano, gdy zwierza nieszkodliwego upatrzono, nie tak chętnie szli jak ojciec.
Władysław czasem się niemi rozbawił, Kaźmirz do zabijania wstręt miał i na krew patrzeć nie lubił. On też więcej okazywał zamiłowania w nauce, a pamięć miał szczęśliwą.
Król i królowa co do wychowania wymagającemi byli, a szczególniej ojciec języków uczyć kazał, czując potrzebę ich dla panującego, który z całym światem mając stosunki, powinien się obejść bez usług i pośrednictwa kanclerzy i tłómaczów.
Ośmioletni najmłodszy Olbracht, nie był do starszych podobny, samowolniejszy od nich, więcej rycerskiego mający ducha, przebieglejszy, umysłu żywszego, pojęcie miał bystrzejsze, ale charakter mniej łatwy i do ulegania skłonny.
Chociaż twarzy przystojnej i do braci podobny, nie był jak oni pięknym. Długosz zawczasu to widział, że z nim najwięcej mieć będzie trudności — bo i w sobie był zamknięty, skryty i do gniewu skłonny, gdy starsi żółci prawie w sobie nie mieli.
Ci co z niemi od dzieciństwa obcowali, znajdowali,