Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/007

Ta strona została uwierzytelniona.



Gdy po tylu ubiegłych latach myśl moja sięga w dawniejsze czasy młodości, przebiega wypadki i ludzi, na jakich się w życiu natrafiało i ocierało o nich, zaprawdę naówczas dopiero człowiek przeżyte a tak szybko upłynione dziesiątki oblicza i czuje, jaką przestrzeń ma po za sobą.
Za żywota mojego zmieniło się niemal wszystko, czy ku lepszemu, czy na gorsze, o tem ja sądu nie śmiem wydawać, tylko to wiem, iż ludzie i sprawy ich odmiennie dziś wyglądają.
Król, a pan nasz, Kaźmirz, miał do zwalczenia i przezwyciężenia tak wiele przeciwności, a przetrwał je i pokonał tak szczęśliwie, iż dziwować się potrzeba sile i wytrwałości jego, od trudnych panowania początków, aż do dni ostatnich. Zazdroszczą monarchom szczęścia ich, a nie wiedzą tego, że oni pracy i troski więcej mają od niejednego wyrobnika, odpoczynku zaś nigdy, a wdzięczności dopiero doczekają się po śmierci chyba.
Było za tych czasów moich i złego siła i dobrego tyle, iż nie wiedzieć jak pojąć, że to razem jeden czas i jedna ziemia wydać mogła.
Widzieliśmy obok siebie chodzących i ocierających się takich mężów, jak owi święci i błogosławieni: Kanty, Szymon, Świętosław, Gedroić Michał, a tuż przy nich Pieniążków, Szafrańców, warchołów rozbijających po gościńcach, rozumnego Ostroroga, Długosza uczonego, przy nieukach a próżniakach pnących się na najwyższe