Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/010

Ta strona została uwierzytelniona.

polskie, z kazalnic nie sromając się, odzywano polszczyzną, nad którą pracowali ludzie znaczni, kollegiaci, opowiadając, że mowa ta tak dobrą była, tak obfitą, iż łacinie nie ustępowała.
Zjawiły się naprzód, za Jagiełły jeszcze, tłómaczenia ksiąg świętych, kazania polskie i pieśni pobożne zaczęto przekładać z łaciny, aby to, co się w niej kryło dla niewielu przystępne, uczynić zrozumiałem dla wszystkich.
Więc gdy mowa jest o tem, choć nie w miejscu, opowiem, jak za moich czasów zjawiły się te pierwsze księgi niepisane, a ciśnięte, o których naprzód głucha wieść poszła, a w początkach wydawały się one sprawą czarodziejską, niemal szatańską, i wielu wierzyć w to nie chciało, aby w istocie pismo inaczej jak piórem mogło być wykonane.
Roku już teraz nie pomnę, ale było to wprzódy niż Zajner w Krakowie cisnąć próbował pierwszą swą książeczkę, gdy za kanonikiem i kollegiatem ks. Walerzem idąc ulicą ku św. Annie, spotkaliśmy w niej ks. Brzózkę.
Szedł naprzeciw nas z twarzą rozognioną jakąś, a tak przejęty i poruszony czemś, iż ks. Walerz zobaczywszy go zamruczał:
— Zaprawdę dziekan swoim obyczajem do kubka go pewnie zmusił, a głowę słabą ma.
Ks. Brzózka zbliżywszy się i pozdrowiwszy nas, począł prędko i niespokojnie.
— Ks. Stanko z Niemiec tylko co powrócił. Na Boga żywego idźcież do niego, idźcie a ujrzycie cud ów, o którym prawiono — księgę, której ludzka ręka nie pisała, a jest uczynioną tak, że pismo ręki ludzkiej prawie przechodzi!
Na to ks. Walerz odparł:
— Ojcze mój, stare to są bałamuctwa, te liche deskami odbijane obrazki z podpisami widywaliśmy; mało co one warte, o innych zaś, choć z Niemiec donoszono,