Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/017

Ta strona została uwierzytelniona.

powinowatych. Tu widać nie czując się bezpiecznym, bo Paweł się o wydanie sługi zuchwałego dopominał, puścił się na archipelag na barkach weneckich do Cypru, Rodu a potem zwiedził Egipt, Azyę, Grecyę, Macedonię, aż nareszcie do Węgier się dostał i do Polski.
Chociaż wielce uczonemu a podróżami temi w doświadczenie zbogaconemu, nie musiało się powodzić wielce, bo na tej jego mądrości łacińskiej mało kto się znał, niewielu się w niej rozkoszowało.
Zmiarkował snać zręczny Włoch zasłyszawszy, iż król Kaźmirz z papieżem Pawłem o mianowanie biskupów spór wiódł, iż tu mu będzie najbezpieczniej.
Umiał się też sprzedać i zalecić. Powierzchowności nadzwyczaj pięknej, ujmującej, w obejściu zręczny, twarzy wyrazistej i życia pełnej, żywego umysłu, wielkiej znajomości ludzi, umiał sobie pozyskać tych, których potrzebował.
Przez niewiasty też, do których wiersze pisał i rad się w nich rozmiłowywał po włosku, czyniąc je bóstwami, do czego one u nas nie były nawykłe, wiele umiał zyskać.
Na Pokuciu naprzód u pięknej szlachcianki czas jakiś przesiedziawszy, a gdy o Grzegorzu z Sanoka posłyszał, wprost się udał do niego.
Spragnionemu takiego towarzysza arcybiskupowi, Włoch jakby z nieba spadł. Pokochali się więc wzajem tak bardzo, iż dla Kallimacha w całej Polsce drugiego takiego człowieka nie było, jak ks. Grzegorz z Sanoka, a dla niego Kallimach nad wszystkiego świata uczonych stał wyżej.
Wszystkie ich upodobania się zgadzały, myśli mieli jednakie, sąd jeden i zabawiali się oba z równą miłością, literaturą i poezyą łacińską.
Odżył arcybiskup przy nim, ale światła tego pod korcem chować nie chciał. Uważał to za szczęście, iż Kallimach do Polski się dostał, i nie miał pokoju, aż go królowi Kaźmirzowi zalecił.