Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/021

Ta strona została uwierzytelniona.

miękki, ale na wzór Długosza przybierający zawsze surową postać i oblicze, choć nad miarę powolny i dobroduszny był.
Udawał nieubłaganego, ale odchodził i przez szpary patrzył, choć się co inaczej działo niż polecił.
Starał się o miłość u swoich wychowanków i miał też ją, ale go tak jak ks. Długosza nie obawiali się i nie szanowali. Nastawiał marsa, groził, fukał, ale nigdy nie oskarżył i nie ukarał.
Z pomiędzy młodzieży szlacheckiej, która dodaną była królewiczom, wyróżniał się Konarski Jan, niezmiernie pokaźny chłopaczek, który Kaźmirzowi szczególniej przypadł do serca. Byli prawie nierozdzielni, modlili się, śpiewali razem, klęczeli przed obrazami, a gdy jeden odmawiał modlitwy, drugi odpowiadał. Miłość ich dla siebie była tak wielką, że jeden bez drugiego żyć prawie nie mógł, ale że ona pobożności była podniętą, nie miał przeciwko niej nic ks. Długosz, i Konarski był nieodstępnym przy Kaźmirzu.
Władysław nie jednego ale wielu miał takich przyjaciół, żadnego jednak nie wyróżniał z między nich i nie przypuszczał do zbytniej poufałości, choć nadzwyczaj miał dobre serce. Nie mniej wszakże czuł się królewiczem i do korony przeznaczonym.
Olbracht się nie przywiązywał do nikogo, ale na przemiany to się do zbytku poufalił, to dumnie stronił od ludzi. Naturę miał więcej w sobie zamkniętą, skrytą i nie lubił, aby go odgadywano.
Bracia się wszyscy kochali między sobą, ale Olbracht mniej ze starszemi żył i zwierzał się im; naturę miał inną wcale, więcej rycerską, dumniejszą, choć gdy się rozweselił i rozpuścił do zbytku z chłopiętami, sobie i im z sobą wiele pozwalał. Ale bieda była, gdy nagle się opamiętał kim był; naówczas ani się kto mógł zbliżyć do niego.
Z nim i Szydłowiecki i Długosz i ja w początkach