Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/050

Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż, jak ci ten po ks, Janie smakuje?
Nie wiem zkąd mi się wzięła ta śmiałość, żem mu odpowiedział.
— Najmiłościwszy panie, po gorzkiem lekarstwie miodowi rade usta, ale gorycz zdrowiu pożyteczna.
— Tak — rozśmiał się król — ino i o tem wiedzieć trzeba, że i miodem doktorzy leczą.
Skłaniał się król coraz więcej ku Włochowi, bo w myśl jego mówił i sądził o wszystkich królestwa sprawach, a o wzmocnienie władzy pańskiej mocno nastawał.
Rozgłosiło się to. Kółko przyjaciół królewskich, ludzi jak Ostroróg i inni urzędnicy przy boku pańskim stojący, którzy wiedzieli co ucierpiał przez spiski przeciwko sobie, potakiwali Kallimachowi, ale byli i tacy, co wieści o tem roznosząc możnych i duchowieństwo nowym nabawiali strachem.
Cała już tu zręczność Włocha poradzić na to nie mogła, aby królowi dogadzając, miłość sobie u rycerstwa i możnych pozyskać.
Z nieufnością a groźnie poczęto spoglądać na niego zewsząd, tak że musiał powoli zamknąć się w ciasnem kółku Włochów swych, nie wielu kollegiatów uczonych i dworzan królewskich.
Niema wątpliwości, iż gdyby był chciał, z taką przedziwną umiejętnością władania ludźmi i ujmowania ich sobie, byłby łatwo przyjaciół zjednał wszędzie, lecz musiał wybierać. Stanął więc przeciwko panom z królem.
Przez Sliziaka i innych wiedzieliśmy, co się działo w tym obozie, który królowi niedowierzał i posądzał go o jakiś zamach na przywileje rycerstwa. Tam przybyłego Włocha uważano, jako najniebezpieczniejszego doradzcę nie tylko przy królu, ale wychowaniem królewiczów mogącego wpłynąć na przyszłość.
Tego się lękano, a nie bez przyczyny.
Włoch wistocie karmił młode panięta opowiadaniami ze swej historyi włoskiej, jak tam respubliki umieli