Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/057

Ta strona została uwierzytelniona.

słuchać jak mu pod nos burczą, grosz wymawiają i skąpią, częstokroć grożą i łają. Raz temu koniec położyć musi, co hardszym kilka głów uciąwszy!
Gdy takie słowa powtarzano po świecie, łacno zmiarkować, jakie one oburzenie wywołały w tych ludziach, których ojcowie na szablach pargamin przed Jagiełłą roznieśli, gdy im obiecanych praw nie chciał potwierdzić.
Z króla cała niechęć przeszła na Włocha. Zaczęto się na niego odgrażać głośno, ale i to muszę mu przyznać, że odważny był. Śmiał się z pogróżek. Znał przytem naród nasz pochopny, a do czynu nieskory, chyba gdy z wielkiej gorącości język szablę poruszył.
Kallimachem teraz posługiwano się do wszystkiego niemal. Pominąwszy to, że królewiczów wychowanie na barkach miał i niem rozporządzał, jako chciał, w kancelaryi pańskiej wszystkie sprawy rzymskie i zagraniczne związki z monarchami obcemi przez jego szły ręce.
Poprawiał łacinę w listach, ale i treść dyktował, królowi wmawiając, że potężnym jest, być powinien i żadnemu z monarchów nie ustępuje, więc też i dać im to czuć powinien, Według niego, większej tylko władzy w domu brakło królowi, aby ją i poza granicami dał poznać.
Król słuchał tego chętnie, ale nie było zręczności aby z gadaniny coś się narodzić mogło.
Włochowi życie płynęło tak szczęśliwie, że istotnie Polskę mógł nazwać drugą ojczyzną swoją. Wcale też nie myślał ją opuszczać, ani na inną zamieniać.
Następnego roku, kiedy już go tu zupełnie ustalonym widzieli wszyscy, usłyszałem pierwszy raz z ust Włocha imię tej pani, u której na Pokuciu przebywał, i uderzyło mnie to, że ją zwał Świętochną, właśnie tak, jak się owa Luchny pokrewna nazywała.
Opiewał on ją pod imieniem Fanii w pieśniach