Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/069

Ta strona została uwierzytelniona.

dla mnie, ale starałem się wszelkiemi sposoby odwieść ją od tego, a szczególniej od uczty, która spokojne jej życie mogła zamącić.
Nie szło o koszta, bo te nie mogły dla niej być znaczącemi, hojną była i miała czem szafować, lecz wstręt czułem do tego otwarcia domu i ściągnięcia lub potwierdzenia podejrzeń, czem ja byłem dla niej.
Powiedziałem to otwarcie.
— Ale ja, dziecko moje — odparła zimno — nie kryję się z tem co już się utaić nie daje i dozwalam niech świat mówi co chce. Dla mnie to dziś obojętne!
Okazała tak stanowczą i nieprzełamaną wolę, że mnie, nawykłemu do spełniania jej rozkazów, sprzeciwiać się nie było podobna.
Wystawiałem jej to nadewszystko, że raz otwarte drzwi domu, już się znowu potem zamknąć nie dadzą, że spokoju mieć nie będzie.
— Gdy go zechcę odzyskać — rzekła — bądź pewien, że potrafię. Znasz mnie, iż mam silną wolę; gdy co postanowię, pewnym być możesz, iż w domu nikomu panować nie dam nad sobą.
Próżne już były usiłowania moje.
Sliziak odebrał rozkazy co do uczty, którą ja do niewielkiej liczby Włochów i pana Dersława z Rytwian, szczególnego przyjaciela Kallimachowego, ograniczyłem.
W czyjem imieniu i pod jakim pozorem ja do domu Nawojowej Tęczyńskiej zapraszać miałem, musiałem spytać. Matka mi na to odpowiedziała:
— Nazwiesz mnie opiekunką swą. Nietrzeba więcej, ale chcę abyś mi gospodarzem był i wyręczał we wszystkiem.
Dodać tu muszę jedno, że już naówczas w Litwie się znajdowali mnodzy, którzy dzieje jej i rodzin litewskich pisać i zbierać zamierzali. Ci, słusznie czy nie, utrzymywali, że pierwsze i najstarsze rodziny litewskie pochodziły od włoskich przybyszów, którzy niegdyś tu