Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/091

Ta strona została uwierzytelniona.

popadłem w podejrzenie, żem z nieprzyjaciółmi króla miał stosunki.
Włoch zmuszony oddalić się z Polski, zabiegając temu, aby matka moja dla niego nie zobojętniała i nie przestała go zbogacać, namówił ją do podróży z sobą.
Pojechała więc — a Sliziak, który jej towarzyszył, opowiadał mi ile cierpiała od człowieka, obchodzącego się z nią nielitościwie, gdy ona bałwochwalczo przywiązaną była i wszelką wolę jego spełniała.
Wychowanie albo raczej prowadzenie młodych królewiczów przy Kallimachu, wcale czem innem było niż pod naszym Długoszem, który sam bakałarzem, był dozorcą, towarzyszem i opiekunem.
Włoch w wielu rzeczach na innych się zdawał, przytem oddalał się często; nagle napadała go żarliwość wielka i po całych dniach zabawiał się z paniętami, aż znowu tygodniami do nich nie zajrzał. Jednego najwięcej pilnował, to, ażeby sobie miłość ich i zaufanie zaskarbić, i tego dopiął w zupełności. Ale też wiele czynił przeciw wyraźnej woli króla i z tem się taił, a starszym nietylko pobłażał, ale niemal do swawoli ich podżegał, powiadając, że młodość ma swe prawa i wyszumieć się musi, a wyburzyć jak młode wino w kadzi.
Pierwszy Olbracht z tego korzystał, a miało to wpływ na całe życie jego, jak zaraz opowiem.
Przed starym ojcem ukrywano wiele, a królowa matka, choć wiedziała, taiła i nazbyt surową dla synów być nie chciała.
Ja zawsze w łaskach u Olbrachta, przez postępowanie z nim Kallimacha często w najprzykrzejsze wprawiany byłem położenie. Co starszy dozwalał, temu ja się sprzeciwiać nie mogłem, a czułem w sumieniu mem, że to niedobrem było.
Z pomiędzy wielu domów bogatych mieszczan, do których Kallimach rad uczęszczał, bo go tam szczodrze i poczęstnie przyjmowano, skarbiąc sobie przez niego