Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

kapelan i ks. podkanclerzy, a jam z papierem w ręku, z sercem bijącem z komnaty się wydostał, sam nie wiedząc co niosę.
Cudem mi się to wydawało.
Przy zapalonej pochodni, otoczony ciekawemi, bo się wszyscy cisnęli dowiedzieć co mnie spotkało, począłem czytać owo królewskie nadanie. Zawierało ono wiekuisty dar ziemi z osadami włościańskiemi pod Lidą, Pacewiczami, Horszyszkami i Druskawą.
Temu, co nigdy nie miał nic, ani się cokolwiek posiadać spodziewał, było to bogactwem niezmiernem. Anim jednak wiedział co mam.
Z Litwinów, którzy na dworze byli, żaden nie znał miejscowości i objaśnić mnie nie umiał. Natychmiast musiałem się wybierać na grunt, aby wioski objąć w posiadanie, ale i w tem była trudność niemała.
Żołd mając nie wielki, nie było z czego oszczędzać i zapasu zrobić, przeżywało się na dworze często to, co dawano ze skarbu, i więcej. Naówczas więc w kieszeni nie miałem nad parę kop groszy, z któremi się w drogę puścić nie było sposobu.
Poratowałby mnie pewnie przyjaciel Zadora, gdyby z nami był; ale od lat kilku tak się haniebnie roztył, rozpasł, że go w podróż nie brano, a na czas niebytności dworu w Krakowie, do rodziny wyjeżdżał na wieś spoczywać i tam piwo z grzankami pijąc, jeszcze się tylko więcej rozpasał.
Inni towarzysze nie wiele też mieli grosza. Przemyśliwałem więc, jak radzić sobie, gdy nazajutrz podskarbi mi od króla wręczył zasiłek na podróż tak, żem nie ociągając się już mógł wyruszyć.
Po drodze przepytując, dowiedziałem się o przyszłej majętności mojej, iż choć opuszczona, bo dzierżawami była dawana, ale dobry kawał chleba dać mogła. Ziemi i lasu było poddostatkiem, woda, stawek i młyn... więc tylko Panu Bogu i łaskawemu panu dziękować.