Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

ła mi, że daru czynić nie mogąc prawnie, aby go potem nie unieważniono, chciała mi znaczną majętność sprzedać i na to sporządzić każe papiery, oddając mi ją we władanie natychmiast.
Wypraszałem się od tego daru z powodu brata jej Gastolda i reszty rodziny, lecz słuchać nie chcąc odpowiedziała mi tylko, iż brat sprzeciwiać się nie będzie, a ona to za zgodą jego, dla spokoju sumienia swego chce uczynić.
Tak tedy los mój długo niepewny i nędzny, nagle aż nadto mnie obsypywał. W Polsce sierota bezimienny, choćbym ziemię posiadał nic sobie rokować nie mogłem, bo tu rodów i szczytu pilnie badano, a człek nowy nie łatwo był przyjęty między ziemian.
Na Litwie zaś, gdzie szlachectwo było rzeczą nową, a stara bojarszczyzna ściągała się z różnych ludzi, pochodzenia nie patrzano, gdy kto ziemię trzymał. Tam więc i mnie o szczyt pytać nic[1] nie mógł, a z polskiej szlachty ubogiej wielu Litwę do herbów przyjmowało za mało co lub nawet dla pobratymstwa. Przyjęcie też takie Litwina od horodelskiego połączenia nikogo nie raziło i byłe w obyczaju.
Mogłem więc spodziewać się, że mi teraz mego sieroctwa wyrzucać nikt nie będzie. Weselszem okiem w świat spoglądałem i na życie, od którego chociaż już wiele się spodziewać nie mogłem, wszelkiej nadziei nie straciłem. Czterdzieści z okładem lat miałem naówczas, alem się czuł krzepkim i zdrowym, bo chorób w życiu prawie w późniejszym wieku nie znałem, mówiono też, iż z twarzy na mój wiek nie wyglądałem.
Snuło mi się po głowie, że w końcu Luchnie podam rękę do ołtarza, kiedyśmy oboje sobie tak długo wiary dochowywali, a matka się szczęściu mojemu sprzeciwiać nie będzie.
Ale któż przyszłość swoją przewidzieć może?

Kallimach, którego odprawiono z domu pod złotym

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; korekta na podstawie wydania z 1905 roku.