Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

nia i to w tej chwili, gdy mogłem Luchnie ofiarować dostatek i dolę lepszą od tej, którą przebyła.
Gdy ze mną los tak sobie igra, na dworze naszym wszystko się snuło tą koleją jaką raz poszło.
Kallimach mocno już wrósł, chociaż i nieprzyjaciół mu codzień przybywało.
Słyszałem sam, gdy z Włochami o tem poufale rozprawiał, iż z zimną krwią przyszłość przygotował i obmyślai.
— Rycerstwa tego niespokojnego butę i zuchwalstwo złamać potrzeba koniecznie — mówił. — Po starym królu tego się niespodziewać. Ogląda się na Węgry, na Prusy, na Tatarów, na Moskwę... na głowie ma siła, a tu trzeba śmiałej i dzielnej dłoni. Do tego ja wychowałem i przygotowałem Olbrachta, wierzy we mnie, przejął się tem, czego uczyłem go; posłucha-li potem, uczynimy z tego królestwa silne państwo... Gdzie wielu gospodarzy, ładu nie ma... w jednej ręce skupiona musi być władza.
Głów może zuchwałych trochę strącić będzie trzeba, ale potem posłuszni być muszą.
Olbracht sam też, jak gdyby najpewniejszym był, że po ojcu go królem wybiorą, karmił się temi samemi nadziejami.
— Skarcić, ścisnąć, szczególniej najmożniejszych, tych co na czele stali, reszta przypadnie.
Nikomu nie było tajnem, że Tęczyńscy i ich przyjaciele i niemal całe możnowładztwo małopolskie, choć cichło, nie zmieniło swoich usposobień dla króla i dla dynastyi.
Zbigniew arcybiskup, niedarmo Oleśnicki, wierny tradycyom imienia swego, choć królowi staremu dosyć się powodował, choć z Kallimachem był bardzo poufale, w sercu Piastów nosił jak inni i czekał tylko na zgon pański.
To kumanie się z Kallimachem serdeczne wielce osobliwem było, gdyż bodaj obu im się zdawało, że się wzajem oszukiwali, i oba chcieli sobą się posłużyć... Włoch na po-