Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

Któżby się mógł był spodziewać tego, że Olbrachtowi, na Węgry idącemu, rodzony brat Władysław z wojskiem stanie na drodze i zaprze mu ją?
A dodać tu muszę, że jak wszystkie rodzeństwo się między sobą kochało, tak Władysław z Olbrachtem szczególniej.
Olbrachtowi jeszcze prędzej było można wmówić, że gdzie o koronę idzie, tam o miłości braterskiej zapomnieć trzeba, lecz Władysław miał serce tak niewieścio miękkie, iż pojąć było trudno, jak Czesi go skłonić mogli do wystąpienia przeciw rodzonemu swemu.
Stary król nasz i tak rozdrażniony, zażalony przeciwko swemu pierworodnemu, gdy mu doniesiono o tem, wierzyć nie chciał, pojąć nie mógł podobnego zuchwalstwa ze strony Władysława.
Dla nas, cośmy go znali w młodszym wieku, było to owszem łatwem do zrozumienia, a nawet i do uniewinnienia.
Ulegał zawsze Władysław tym, co najbliżej niego stali i w uszy mu kładli, czego się domagali, nigdy oprzeć się niczemu nie mógł i nie umiał.
Dobroć ta jego była dla innych doskonałem narzędziem, ale jemu klęską i nieszczęściem prawdziwem. Panowie czescy niektórzy i węgierscy, pozyskani przez wdowę po Macieju Beatrycę, która młodego małżonka się spodziewała zaślubić i z nim panować, osaczyli go tak, opanowali, wmówili mu obowiązek dobijania się o koronę Węgier, iż oprzeć się temu nie mógł.
Przewidywał on gniew ojca, który i tak już prawie się go był zaparł o nieposłuszeństwo, a cóż dopiero teraz być miało, gdy on z wojskiem przeciw Polakom i bratu miał wystąpić!
Gdy Olbracht z wyprawy tatarskiej wrócił, a tu już drugą przygotowującą się znalazł, dość dobrą myślą ją przyjął w początku, ale po małym rozmyśle począł się chmurzyć.