Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

widzieliśmy go w trzech ostatnich leciech znacznie na siłach podupadającym. Nie mówił o tem nic, lecz zważałem, gdy się odziewał, że mu dawniej dogodne obuwie podczas bywało ciasnem. Nogi brzękły. Smutny też był, małomówny i tylko na łowach a ze psy zapominał trosk swoich.
Osobliwym składem okoliczności i ludzi, miał ten pan wielu posłusznych i oddanych sobie, ale serdecznie przywiązanych do osoby jego mało było.
W Polsce mu zdawna możni panowie małopolscy niechętni, podejrzliwi, serca szlachty i rycerstwa odbierali. Duchowieństwu się naraził, a ono mu tego zapomnieć nie mogło, że się nie poddał i zwyciężył.
Najlepsze nawet rzeczy, które uczynił, wyszpecano tak, aby je złemi i szkodliwemi okazać. Nie dziękowano mu za zdobycie Prus, za pozyskanie teraz Szlązka, za osadzenie na tronie Jagiellona w Pradze.
Kallimach mu szkodził, bo w nim złego widziano doradcę; słowem jednem, zapłacono mu trud jego i życie spędzone w walczeniu z ludźmi i losami, czarną niewdzięcznością.
Prawda, że choć nagradzał sługi swe hojnie bardzo i wspaniale, lecz o słowo uprzejme, o zwierzenie się trudno było u niego. Nosił tę swą godność kapłańską, królewską można powiedzieć, tak, iż jej nigdy nie zrzucał. Jeżeli się rozmarszczył, rozweselił, to gdy z królową był i dziećmi. Ona na umysł jego wpływ miała uśmierzający jakiś, kojący... rozpogadzało mu się czoło przy niej i często powtarzał to, że tyle miał szczęścia, co godzin z nią spędzonych.
Zdaje się, że nigdy nawet spór pomiędzy niemi nie powstał, choć Elżbieta gdy żądała czego, umiała to do skutku przywieść nawet mimo zdania męża. Tak w sprawie wydania córki za węgierskiego Macieja, Kaźmirz byłby mu ją dał, Elżbieta go tak shańbiła zowąc czem był, iż król już więcej nie nastawał.