Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

ludzi, ale po dobrym i sprawiedliwym monarsze nie płakał nikt.
Natychmiast po śmierci pańskiej wyprawiono gońców do Krakowa z tą smutną wieścią. Olbracht po powrocie z nieszczęśliwej wyprawy właśnie się tam znajdował.
Na niego oczy wszystkich zwrócone były. Zdawało się najpewniejszem, że nie kto inny tylko on wybranym zostanie.
Litwa tymczasem słała na gwałt po Aleksandra dla siebie, chcąc pośpieszyć z osadzeniem go na stolicy. Głośno się odzywano, że sami sobą rządzić się muszą i na Polskę oglądać nie myślą.
W tem ciągnieniu z marami, gdy się powolnie zbliżamy do stolicy, w dni cztery przed przybyciem do niej Bobrek nadbiegł od Olbrachta z żądaniem do ochmistrza dworu, aby mnie odpuścił i natychmiast słał do Krakowa.
Nie było z tem trudności, lecz się zafrasowałem tą łaską pańską, widząc, że ani chce, ni myśli mnie zwolnić ze służby.
Jechaliśmy więc przodem z pośpiechem wielkim. Dopytać mi było trudno poco mnie tam żądano, tom tylko z niego dobył, że choć królowa za Olbrachtem stać będzie, w Krakowie się już wieści rozchodziły, że nie wszyscy go sobie życzą.
Wiedziano o tem dobrze, iż duszą i ciałem oddanym był Kallimachowi, a do Włocha nienawiść rosła ciągle.
— Jaki nauczyciel, taki uczeń! — mówiono — i jedni Aleksandra, drudzy Zygmunta życzyli, a nawet o Piaście mówiono.
Dziwnem mi się to wydawało. Zaledwie przybywszy na Wawel, tak jakem stał musiałem iść do królewicza.
Izba zamkowa, w której przyjmował, pełną była jak nabita, ludzi wszelkiego stanu. W krześle za stołem z dumną miną królował Kallimach niezmiernie czynny.