Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/167

Ta strona została uwierzytelniona.

Dla mnie samego miałem aż nadto, a straciwszy Luchnę i starzejąc, pary sobie dobrać na starość anim się spodziewał, ani żądał.
Komu to było zostawić? Miałem zamiar wyszukać sobie sierotkę, wziąć ją, usynowić i jemu po sobie przekazać spuściznę.
Matka jednak nalegała mocno, abym się żenił, ukazując mi przykłady tych, co w daleko późniejszym wieku szli do ołtarza i szczęśliwi byli.
Nie sprzeciwiając się jej, tymczasem musiałem i ją cokolwiek zaniedbać, i o sobie zapomnieć dla Olbrachta. Miał on gawiedzi przy sobie poddostatkiem do kufla i do śmiechów, ale najlepiej to sam rozumiał, że niemi się w niczem posłużyć nie było można. Wszystko więc spadało na mnie. Że mi za to złote góry obiecywano, o tem już nie mówię; gdyby w istocie miał je Olbracht, pewnieby ich nie żałował. Rozrzucał haniebnie, a pochlebcy i błaznowie uwijający się około niego korzystali z tego. Jużem to mówił, lecz od powtórzenia się wstrzymać nie mogę, jak mąż takiego rozumu, umysłu bystrego i nauki, smakować mógł w nieukach, trefnisiach i najpospolitszej gawiedzi? Dwoisty był, jakom rzekł, podczas mąż poważny i rozumny, a tuż lekki i dziecinny niemal, dla zbytniej krewkości. Lada trafne błazeństwo i lada twarzyczka świeża brały go za miękkie serce. Prawda, że też z wyjątkiem niewielu, stale się do niczego nie przywiązywał.
Ponieważ pieniędzy ze skarbca prywatnego króla nieboszczyka na gwałt było potrzeba, zaraz testament otworzono i co przy nim było dopisków różnych, gdyż król o nim ze sług swych nie zapomniał. Jam się już niczego nie spodziewał, bom był obdarowany za życia, jednakże okazało się, iż z szat, koni, siądzeń i zbroi, i mnie się coś dostało, a najprzedniejsza była szuba kunami podbita, jedwabiem kryta, którą król sam nosił, ale