Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/026

Ta strona została uwierzytelniona.

potrzeba było palić na wielkich kominach, a niewszędzie się znalazły. W murach chłód był przejmujący, ale też panowie i my kożuchów nie zrzucaliśmy, nawet do stołu.
Prawie razem przybyli do Lewoczy wszyscy w piękny dzień kwietniowy, dnia 17-go, chociaż rychło potem, jak to w tym miesiącu nie nowina, niebo się zachmurzyło i śnieg sypać zaczął.
Władysław najstarszy dobrze i pańsko a zdrowo wyglądał, jako to zwykli ludzie, którzy albo trosk nie mają, lub im do serca przystępu nie dają.
Uśmiech prawie z ust jego nie schodził. O naszym panu to tylko powiedzieć mogę, że od czasu gdy królem został, majestatu mu przybyło i buty, a wesela swego młodego i lekkości nie stracił.
Zygmunt już naówczas poważny, nasępiony chodził, jak później zawsze. W tym też przyszłego króla przeczuwać było można, choć podczas Szlązk tylko trzymał, a jeśli mu co dać myślano, to chyba Wołoszczyznę, zdobywszy ją dla niego.
O Fryderyku mówiłem wiele już, a nie potrzebuję się powtarzać. Zamiast Maryanusa, którego z sobą zwykle woził, miał teraz młodszego Krzyckiego dla towarzystwa w drodze, ale tego do rady nie dopuszczano.
Naostatek niemal po książęcemu jechał z niemi Experiens nasz, starosta gostyński, choć niedomagający, bo po tych trudach i podróżach, jakie w życiu przebywał, już się siły wyczerpywały.
Olbrachtowi zawsze pilno bywało brzemię spraw poważnych co rychlej z karku otrząść, aby dobrej myśli zażywać, lecz wszyscy dnia tego byli znużeni, a po długiem niewidzeniu bracia się chcieli sobą nacieszyć. Stół miałem przygotowany i jedzenie gotowe, do którego gdy zasiedli, ani się spostrzegli do nocy przetrwawszy.
Czeski król pierwsze swe lata na Pradze opowiadał. Było czego posłuchać, o różnych swatach z ja-